Wyobraźmy sobie scenariusz, który spędza sen z powiek każdemu dyrektorowi finansowemu. Jest koniec kwartału, księgowość domyka ostatnie płatności. Nagle okazuje się, że z firmowego konta zniknęła znaczna suma pieniędzy. Ślad prowadzi do przelewu, którego nikt nie autoryzował. Pierwsza myśl? "Mamy przecież ubezpieczenie cybernetyczne, jesteśmy chronieni".
Niestety, rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana. Powszechne przekonanie, że ubezpieczenie cyber jest uniwersalną tarczą na wszystkie cyfrowe zagrożenia, to jeden z najkosztowniejszych mitów w dzisiejszym biznesie.
Czym jest i co chroni standardowe ubezpieczenie cybernetyczne?
Aby zrozumieć sedno problemu, musimy najpierw jasno określić, jaką rolę pełni klasyczna polisa cyber. Najprościej mówiąc, jest to ubezpieczenie od skutków incydentu naruszenia bezpieczeństwa IT. Działa jak specjalistyczna ekipa ratunkowa dla firmowej infrastruktury i danych.
Jej głównym zadaniem jest pokrycie kosztów, które pojawiają się "po ataku" - gdy firma musi posprzątać, naprawić szkody i zmierzyć się z konsekwencjami. Wiele standardowych polis koncentruje się na pokryciu wydatków takich jak:
- koszty informatyki śledczej, by zrozumieć, co się stało,
- koszty odtworzenia utraconych lub zaszyfrowanych danych,
- wsparcie prawne i ewentualne kary związane z naruszeniem RODO,
- wydatki na komunikację kryzysową i PR.
To absolutnie kluczowe wsparcie, ale zauważmy - skupia się ono na danych, systemach i odpowiedzialności cywilnej.
Kluczowe pytanie - co z pieniędzmi na koncie?
Wróćmy do naszego scenariusza. Haker nie zaszyfrował dysków dla okupu. Nie ukradł danych klientów. Jego jedynym celem była bezpośrednia kradzież gotówki z konta bankowego, na przykład poprzez przejęcie danych do logowania w wyniku udanego ataku phishingowego na pracownika.
I tu właśnie pojawia się krytyczna luka. W wielu standardowych polisach cybernetycznych definicja szkody jest ściśle powiązana ze stratami wynikającymi z naruszenia danych lub przerwy w działalności. Bezpośrednia utrata środków pieniężnych firmy, bez jednoczesnego naruszenia danych osobowych, może nie pasować do tej definicji. Ubezpieczyciel może argumentować, że incydent nie uruchomił zakresu ochrony, ponieważ jego skutki były czysto finansowe, a nie operacyjne czy prawne w rozumieniu RODO.
Uzupełnienie luki - ochrona finansowa przed cyberprzestępczością
Skoro standardowe polisy cyber mogą tu nie zadziałać, to jak realnie chronić płynność finansową firmy? Odpowiedź leży w wyspecjalizowanej ochronie, która nie skupia się na metodzie ataku, ale na jego celu - czyli pieniądzach.
Tego typu zabezpieczenie jest często elementem nowoczesnych ubezpieczeń od sprzeniewierzenia (Fidelity). Zostały one zaprojektowane od podstaw, aby chronić aktywa finansowe firmy przed kradzieżą - niezależnie od tego, czy dokonuje jej nieuczciwy pracownik, czy zewnętrzny haker. To zupełnie inna filozofia ochrony, skoncentrowana na bilansie firmy, a nie na jej serwerach.
Pełna ochrona to strategia, nie pojedyncza polisa
Wniosek jest prosty. Ubezpieczenie cyber i ochrona finansowa przed cyberprzestępczością to nie są produkty konkurencyjne. To dwa różne, ale równie ważne filary tej samej strategii bezpieczeństwa. Posiadanie tylko jednego z nich jest jak posiadanie świetnego systemu alarmowego w fabryce, ale bez ubezpieczenia gotówki w firmowym sejfie.
Dlatego każdy dyrektor finansowy powinien zadać sobie pytanie nie "czy mamy polisę cyber?", ale "czy nasza strategia ubezpieczeniowa chroni zarówno nasze dane, jak i nasze pieniądze?". Dopiero pozytywna odpowiedź na oba te pytania daje realne poczucie bezpieczeństwa.
Chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak realnie wygląda ochrona finansowa przed cyberprzestępczością? Porozmawiajmy o tym, jak skutecznie wypełnić luki w Państwa obecnej ochronie.
28/08/2025
20/08/2025